|
Free WTR www.wloclavia.fora.pl
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:21, 11 Sty 2009 Temat postu: Tomka 2009 |
|
|
Witam w moim blogu.
Trochę mi się chce śmiać kiedy używam tego słowa. W zeszłym roku opisywałem swoje wyjazdy, podróże, maratony i treningi rowerowe na forum WTR. Ktoś nazwał to blogiem i może słusznie. Ja nigdy nie myślałem o tym jak o blogu. Jako administrator tamtego forum chciałem zachęcić członków WTR do opisywania swoich wszystkich wyjazdów na rowerze w osobistych tematach. Tak po trochu robił to Rebe i uważałem że będzie to dobry pomysł. Niestety nikt nie pochwycił mojego pomysłu poza Jackiem. Doszedłem więc do wniosku że to forum będzie lepszym miejscem na pisanie o mojej pasji rowerowej. Czasem moje teksty są zbyt osobiste na forum poważnej organizacji jaką jest WTR. A ja czsem lubię pisać najrózniejsze głupoty. Tutaj będą one mniej przeszkadzały i gorszyły
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:52, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
1 Styczeń 2009
Sezon rowerowy w WTR zaczyna się bardzo wcześnie bo pierwszego dnia roku. Tradycyjnie już jest spotkanie o 12 na placu. Potem przejazd na Łubę. W zeszłym roku był jakiś toast i spotkanie tintegracyjno-towarzyskie. W tym roku było jeszcze lepiej. Porządne duże ognisko, kiełbaski, chlebek, coś do picia. Nowy zarząd działa i jeżeli to ma być zapowiedzią tego jak będzie działał to mi się podoba. Optimistycznie zapowiada ten rok.
12.9km
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 0:00, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
3 Styczeń 2009
O 10 w sobotę początek rajdu miejskiego przed Halą Mistrzów. Z Robertem polecieliśmy do przodu żeby trochę więcej pojeżdzić tempem bardziej rozgrzewającym. Przez poligon znowuż zabłądziłem i wylądowaliśmy na Rybnicy potem żużlówką na Wikaryjskie, lodem z miejskiego na drugą stronę. Do Piekielnej i kawałek dalej. Było jednak tak zimno że wróciliśmy do Wikaryjki i wzdłuż jeziora na ognisko. Poczęstowano nas gorącą kiełbaską, bułeczką i herbatką, bardzo przyjemnie. Nowy rok ma dopiero trzy dni, a już dwa razy jadłem pieczoną kiełbaskę przy dużym ognisku. I dobrze bo gdyby nie ognisko palce u nóg byłyby przemarznięte na dobre. Tylko 36km ale i tak niezły trening. Robert jak zwykle w dobrej formie.
Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Pon 0:03, 12 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 0:00, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj pierwszy wyjazd z Pawłem w tym roku. Śnieg leży nadal dość spory ale już lekko mokry, przynajmniej w mieście. Na szczęście od rana parę stopmi mrozu i pluchy nie ma. Jezdnie tylko trochę mokre od soli. Jak na niedzielę przystało pojawiłem się o 10:03 na placu. Nikogo nie było. Ruch po mieście niewielki to jedzie się przyjemnie po lekko mokrej jezdni. Potem na chodniku i ścieżce trochę więcej śniegu a w lesie jeszcze więcej. Trochę ślisko ale jedzie się dobrze. Wjazd na Piekielną bez problemu, natomiast na wale trudno było się wpiąć w pedały dużo mokrego śniegu czepiało się butów. Pod śniegiem o wiele trudniej jest odczytać trasę i zjechać o wiele łatwiej a wiadomo wał nie wybacza błędów. Ja popełniłem tylko dwa. Jazda drogami nie sprawiała kłopotów, chyba że były koleiny. Szczególnie te słabo widoczne pod śniegiem. Jazda niestety nie pozwalała się dobrze rozgrzać bo jechało się wolno ze względu na ograniczenia techniczne. Żeby się nie przewrócić trzeba jechać ostrożnie i wolno. A wolna jazda nie pozwala na wysiłek zapewniający ciepło. Gdyby takie warunki panowały na maratonie w przyszłym tygodniu nie da się walczyć o dobre miejsce, trzeba będzie zadowolić się spokojnym przejazdem trasy żeby nie przerwać sezonu na samym początku jakimś niefortunnym upadkiem. Zirytowany śliskimi koleinami namówiłem Pawła na szybkie wycofanie się z trasy Włocłavii. Spokojny powrót do domu.
42.2km w 2:32
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 0:31, 14 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziś (13 styczeń) wyjechałem z Pawłem do GWPK. Było bardzo ślisko. O wiele bardziej niż dwa dni temu. Musieliśmy więc trzymać się płaskich dróg, ale w ten sposób nie można było się rozgrzać. Zimno dzisiaj było bardziej niż na to wyglądało, bo słońce było ładne. Jazda jednak bardzo wolna i ostrożna. Zmienione opony na High Roller ale to nic nie pomogło, jeżeli nie pogorszyło. Nadal chcę jechać w niedzielę na maraton ale wszyscy się wykruszają. Mam nadzieję że jakoś to wypali.
38.1 w 2:08
Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Śro 0:56, 14 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:17, 18 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj pierwszy maraton sezonu w Makowie Mazowieckim, start o 11:25 czyli godzinie startu ofensywy styczniowej. Amstrong zaczyna dziś sezon startowy to i mi wypada. Toteż równo o 11:25 wsiadłem na rower i pojechałem... do GWPK na spotkanie z Pawłem. Niestety ja nie Amstrong. Polska nie Australia. Zima nie lato. Nikt z naszego miasteczka chyba nie pojechał. Ja miałem jak najlepsze chęci zaliczenia tego maratonu ale wszyscy po woli się wycofywali a ja nie miałem serca zmuszać Pawła do podróży. Zimno jest więc i bardzo slisko. Trudno złapać rytm energetyczny czyli zaliczyć taki wysiłek żeby się rozgrzać. Pojechaliśmy z Pawlem płaskimi drogami jak ostatnio. Bez większych problemów przejechaliśmy co swoje i do domu. Dystans jakbym był na maratonie
43.4 w 2:18
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:13, 08 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Po styczniowej bezczynności i lenistwie wczoraj wreszcie wyjazd na rowerze. Od razu było czuc dwu a właściwie trzy tygodniową przerwę. Mam nadzieję że będzie to najdłuższa przerwa od roweru w tym roku, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Pojechałem na spotkanie na rondzie z Magikami, Molusiem i Rebe. Pogoda była niezwykle ciepła jak na tą zimę. Nadal dość wilgotno i dużo mokrego asfaltu po roztapiającym się śniegu i lodzie. Popełniłem na początek błąd i nie podpompowałem kół. Z mocno uginającymi się oponami jechalo się ciężko i traciłem dużo sił. Choć tempo nie było sportowe to po około 20 km postanowiłem dmuchnąć trochę w kółka. Rebe miał pompkę więc poprosiłem go o pomoc. Niestety reszta nie chciała się zatrzymać i pojechali dalej. Decyzja dość zrozumiała bo w lutym nikt nie chce się zatrzymywać. Ale potem gdy ich goniliśmy okazało się że zjechali z asfaltu w błotnistą drogę gruntową. Rebe był oczywiście na szosówce więc nie było mowy aby tam wjechał. Ja nie chciałem go samego zostawiać więc pojechałem z nim w stronę Kruszyna i Kowala. Niestety na moim góralu musiałem go nieco spowalniać. Pogadalismy sobie trochę co zawsze jest pożyteczne .
Jeszcze w Michelinie spotkalismy Suma który był co prawda samochodem ale miał ze sobą aparat i zrobił nam parę zdjęć. Pogoda była przyjemna i atmosfera relaksowa więc przejażdżka bardzo miła. Prawie jakbyśmy witali wiosnę.
53km w 2:26
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:36, 08 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
24 styczeń 2009
Jedyny wyjazd w styczniu jakiego nie opisałem to był rajd rowerowy Cyklistów i prezydenta miasta. Odbył się on szlakiem miejsc pamięci narodowej związanej z drugą wojną światową i wyzwoleniem naszego miasta w styczniu 1945 roku. Impreza ta dla mnie miała charakter trochę bardziej turystyczny i towarzyski niż rowerowy ale wszyscy byli na rowerach i odjechaliśmy dość interesującą traskę. Właściwie dla mnie najciekawsze było rozpoczęcie które było w szkole znajdującej się na terenie Getta Włocławskiego gdzie niemcy zgromadzili Żydów przed wywiezieniem i wymordowaniem. Sprawy żydowskie zawsze w tym kraju wywołują różnorodne emocje nie zawsze chwalebne. Tutaj jednak ładnie szef cyklistów i pan prezydent zapalili świeczki i powiedzieli parę słów. Ja im więcej czytam czy rozmawiam o Żydach tym bardziej żałuje że pozostało ich tak mało na tych terenach. Tym bardziej że ich historia jest częścią bardzo smutnej historii Polski.
Rowerową ciekawostką tego rajdu był przejazd oblodzonymi drogami przez las od Pińczaty do Michelina, gdzie na nierównym, wyślizganym lodzie była woda i ludzie padali jak pod ostrzałem z karabinu maszynowego. W pewnym momencie tak wielu wkoło mnie upadło że zacząłem się bać że ktoś mnie podetnie. Było rzeczywiście bardzo ślisko więc dla mnie technicznie interesująco. Na szczęście nikt nic nie złamał. Potem było trochę piachu i tablica ktorej nikt nie mógł przeczytać. Oczywiście zgodnie ze swoim charakterem poczekałem jak wszyscy sobie pójdą i odczytalem każde słowo na tablicy. Leżeli tam rozstrzelani przez niemców patrioci z Brześcia Kujawskiego. Potem jeszcze ognisko na Łubie.
Wszystkiego razem z dojazdem do domu 27.6 km w 2:12.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:54, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Mrozy - Mazovia
15 luty 2009
Rozpoczęcie sezonu maratonowego 2009.
Nie mam szczęścia do maratonów zimowych. W zeszłym roku rozchorowałem się w piątek przed maratonem. W tym roku w styczniu wszyscy się wycofali z wyjazdu, no i samemu oczywiście nie pojechałem. Teraz jakiś wirusik się mnie czepiał, na szczęście nie zdołał mnie rozłożyć. W piątek jeszcze zastanawiałem się czy jechać. W sobote poszedłem pobiegać i powolutku ale bez problemu przebiegłem swoje 6km i uznałem że się nadaję na martaton. Noc przed maratonem niestety miałem nieprzespaną. Rano byłem bardzo słaby i niewyspany. Jacek z Ewą przyjechali punktualnie 5:50. Brzuch miałem spięty i nic nie mogłem jeść. Na 28-siem kilometrów nie potrzebuję dużo energii, ale samopoczucie było słabe. Na szczęście atmosfera było miła i samochód Jacka komfortowy. Gdy dojechaliśmy nieżle sypało takim ciężkim kulkowatym śniegiem. Po wyjściu z samochodu tak mi było zimno że zastanawiałem się w duchu po co ja tu przyjechałem. Jacek z Ewą poszli nas zarejestrować. Przebraliśmy się. Zaczeliśmy sprawdzać i ustawiać rowery. Na rowerze czułem się dobrze choć coś było nie tak z napędem. Posprawdzałem trochę i machnąłem ręką, 28 km przejadę. Na start dojechało się się łatwo bo był niedaleko i śnieg był rozjeżdżony i przyczepność dobra. W szkole rzeczywiście było ciepło i nie trzeba było czekać na start na zewnątrz. Humorek po woli mi wracał. Gdy ruszyliśmy wszystko grało tylko podłoże okazało się bardzo śliskie, pierwszy zakręt z minimalną prędkością. Potem okazało się że wiele następnych pokonanych będzie jeszcze wolniej. Nawierzchnia po której jechaliśmy to idealnie czysty, biały, dobrze ubity śnieg. W bardzo wielu miejscach tak dobrze ubity że zachowywał się jak czysty lód. Gdy wyjechaliśmy z miasteczka ludzie mieli ogromne trudności z utrzymaniem równowagi. Padali grupowo. Nie chciałem na nikogo wpaść ani jechać koło kogokolwiek. Puszczałem więc wszystkich przed siebie, niech sobie jadą, ja popodziwiam scenerię. Było na prawdę pięknie. Niestety nawet z małą prędkością nie mogłem się za dużo rozglądać, trzeba było trzymać oczy na drodze albo wypadało się z trasy. Mijałem tych samych ludzi leżących na dupce, po czym w wyścigowej gorączce wyprzedzali mnie pędząc na łeb na szyję i po następnych stu metrach podziwiałem następne upadki. Widziałem ich więcej niż przez cały poprzedni sezon. Jechałem spokojnie nie wysilając się bo po prostu nie chciałem się przewracać. Od podpórek nie dało się uchronić. Co najmniej z 10 razy nogą. Raz rękoma, raz kolanem. Ale poza kończynami kontaktu z glebą nie zaliczyłem. Jechałem więc dumnie tłumacząc sobie że pewnie jestem jedynym który jedzie bez upadku. Jechało się komfortowo bo ani się nie spociłem ani nie było mi zimno. Ubrany byłem odpowiednio i to sprzyjało dobremu nastrojowi. Zupełnie się rozlużniłem ból brzucha minął chyba tuż za metą i cieszyłem się tylko niezwykłym maratonem. W połowie drogi była kładka przez rzeczkę. Dość orginalna oparta na dwóch solidnych balach, przekrzywiona na prawą stronę po której można było oprzeć się o mocną poręcz. W poprzeg były małe równe deseczki dość mocno przechylone ale wszystkie tak samo. Całość była stabilna i wcale nie niebezpieczna, ale pokonywać ją trzeba było bardzo po woli i przejazd rowerem niemożliwy. Po drugiej stronie czekał ciepły napój. Właściwie był tak gorący że nie dało się go pić. Wlałem więc do bidonu w którym była już wystudzona herbatka ze startu i tak sobie spokojnie popiłem bo chyba nikt nie pił z bidonu w czsie jazdy. Każdy chciał mieć obydwie ręce na kierownicy przez cały czas. Wkoło było jak w bajce. Świeży czysty śnieg i zróżnicowany las, pagórki, zakręty, bardzo estetycznie i ciekawie. Prawie wszystkie skrzyżowanie obstawione strażakami. A samochodów wcale nigdzie nie było widać. Chyba dróg asfaltowych wcale nie przecinaliśmy. Zero asfaltu, Arturowi by się podobało. Zresztą mi też się podobało bo było jak na ciekawej, trudnej technicznie wycieczce a nie na maratonie. Rower poza tylnią przerzutką działał dobrze, opony oczywiście była za śliskie, ale to chyba każdy tak uważał. Ci co mieli kolce mieli niesamowitą przewagę. Adam by górował tutaj. Chociaż mogłoby być krwawo. Jeden z młodocianych kaskaderów upadł tuż po wyprzedzeniu mnie i podłożył głowę tuż pod przednie koło. Myślałem że najadę mu na twarz. Nieiwele brakowało bo sterowanie raptowne niemożliwe. Podniósł się i widziałem go na glebie jeszcze ze trzy razy. Widziałem ambitną dziewczynę która leżała prawie na każdym zakręcie przy zjeżdzie. Faceta który wydawało się ani przez chwilę nie mógł złapać równowagi, cały czas dryfował z jednej strony trasy na drugą. Bujał się przy tym nieustannie i kręcił zawzięcie kierownicą. Strasznie trudny był do wyprzedzenia. Niestety niektórzy byli tak wolni że trzeba było ich wyprzedzać, co robiłem niezwykle niechętnie. Pod koniec jechałem już sam i bardzo mi się to podobało. Na długim prostym zjeździe nie było nikogo wkoło a nawierzchnia dośc równa dobrze ubita, pojechałem więc trochę szybciej, nie hamowałem jak zwykle na zjazdach, nadal dumny z siebie że zaliczam przejazd bez gleby spojrzałem na licznik 22-gi kilometr i 23 km/h to chyba maksymalna prędkość na tym maratonie.... i w tym momencie rower raptownie osunął się na prawo a ja łupnąłem lewym bokiem o twardą ale równą glebę. Niestety w pewnym sensie zostałem pokonany przez trasę, co prawda było to tylko dlatego że już byłem zbyt pewny siebie po przejechaniu tylu trudniejszych odcinków na szerokiej, równej drodze czułem że już mi nic nie grozi, życie zaskakuje nieustannie.
Niestety uderzyłem tą samą częścią uda co przy upadku w Zyrardowie i to zabolało. Ale żle nie było. Nie odczuwałem bólu przy dalszym pedałowaniu i okazało się że było tylko 2km do mety. Spokojnie w dobrym nastroju nadal zadowolony z siebie wjechałem na metę. Jacek przed metą robił zdjęcia. Fotografów było zresztą więcej na trasie niż na jakiejkolwiek innej Mazovii. Atmosfera niezwykła i bardziej kameralna chciaż ludzi było sporo więcej niż się spodziewałem. Sporo ponad 300 osób startowało. Szkoła była nie tylko ciepła, ale miała duża stołówkę i przestrzenne korytarze. Była podobno bardzo dobra grochówka. Niestety nie jest to zupka którą ja mogę zjeść, dostałem jednak dużą ciepłą kiełbaskę. Było pod dostatkiem chleba, smacznego smalcu z dodatkami, ogórków kiszonych i kawałków zimnej kiełbaski. Do tego gorąca herbatka. Organizacja lepsza niż na zwyklej Mazovii. Dekoracja na ogrzanej sali gimnastycznej z Kaśką oczywiście w roli głównej. Odkupiła to 8-mioma upadkami i lekko inwalidzkim krokiem po maratonie. Pocieszałem ją że 8 to i tak poniżej dzisiejszej przeciętnej. Przyjechała z czasem 20 minut lepszym ode mnie. Mam nadzieję zrewanżowac jej się w lecie
Nasi działacze klubowi Ewa i Jacek opiekowali się nami jak gwiazdami co dodawało niezwykłości temu maratonowi. Było bardzo fajnie. Kto nie był niech żałuje, jest czego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:40, 17 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
RADPAK naszym Sponsorem.
Sławek (Sum) na forum MC próbuje sugerować że w jakiś sposób jestem nielojalny wobec naszego sponsora Radpaku pisząc tutaj o moich występach w ramach drużyny Radpaku. Dziwne to jest bo wydaje mi się że sponsorom właśnie o to chodzi żeby o nich pisać w możliwie najwięklszej ilości miejsc. Poza tym jestem jednym z najwdzięczniejszych Radpakowi zawodników bo strtuję dużo i mam oczywistą z tego frajdę.
Ci z którymi rozmawiałem przez ostatni rok o sponsorach wiedzą że uważam Radpak za idealnego sponsora. Pozwala on nam na starty w wielu imprezach bez stawiania specjalnych wymagań. Rozumiem że oni są zadowoleni z naszej drużyny i nasza drużyna z nich. I o to chyba chodzi. Propagujemy razem z naszym sponsorem ich firmę, nasze miasto i naszą pasję rowerową. Pisanie że moje pisanie na tym forum jakoś ujmuje całej sytuacji jest szukaniem dziury w całym. Ludzie lubią to robić i ja nie za bardzo rozumiem dlaczego. W WTR mają trochę za złe że jeżdżę w Radpak i na MTB, co jest nonsensem i niepotrzebną zawiścią. Jazda na MTB robi ze mnie lepszego szosowca, a jazda na szosie lepszego MTBowca. Zamiast zazdrościć i krytykować pozwolę sobie zasugerować wszyskim od których ta krytyka pochodzi aby tak jak ja więcej jeżdzili i szlifowali formy na lato zamist czepiania się mojej wielorakiej aktywności rowerowej. To prawda że coraz więcej ludzi uczestniczy w maratonach, ale liczba prawdziwych konkurentów nie za bardzo wzrasta, a może nawet wręcz przeciwnie. Polecam więcej treningów i mniej kontrowersji organizacyjnych.
Pozdrawiam i życzę wszystkim jak najwięcej radości z jazdy i wyników na startach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:06, 18 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj dwa osiągnięcia. Przebiegłem ponad 5km i powstrzymałem się od dalszego udziału w prowokacyjnym rozpętywaniu kłótni na forum MC. Chyba sukcess drużyny Radpaku rzeczywiście wzbudza zazdrość. Trochę to przykre, ale ja będę się koncentrował w tym roku na rowerze. Dyskusje forumowe sobie odpuszczę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:05, 19 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj też dwie rzeczy. Bieganie 6km. Łyżwy z Tomkiem 1.5h na rynku. Fajna sprawa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:24, 22 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj zgodnie z tradycją zbiórka na placu. Zimowa pora 11. Zebrało się 7 osób Peptek, Moluś, Toubi, ja i zarząd WTR. Około -5 stopni i niezły wiaterek nie pozwalały na rozgrzanie się. Pojechaliśmy spokojnie do Kowala. Powolutku i równomiernie, dopiero pod Kowalem Toubi ruszył na tablicę i zanim zorientowałem się o co chodzi, zdobył ją. Przy nawrocie w Kowalu Moluś pojechał dalej, my wróciliśmy. Ale chyba poznał wiaterek na otwartej drodze i wrócił mijając nas dość szybko, Zbyszek rzucił się za nim, no to ja też. Pociągneliśmy nieźle aż do Sosenki. Tam przystanek na herbatkę. Potem na tablicy naszego kochanego miasta sam poczułem potrzebę rozgrzania się i wykonałem mocny, udany sprint. Powrót na plac i jeszcze rzut oka na przebierańców przed urzędem miasta. Mroźna, krótka ale przewietrzająca płuca przejażdżka.
31.5km w 1:22
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:18, 01 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
W tym roku na Mazovii możecie mnie nazywać "numer 55". Rejestracja numeru właśnie dokonana. Podobno mamy nową drużynę Radpaku. Dzisiaj sezon rusza na powaznie. Koniec obijania się
Pozdrawiam wszystkich.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:16, 01 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj prawdziwe rozpoczęcie poważnych treningów. Na placu zebrało się o 11-tej sporo WTRowców. Rebe, Beata, Zbyszek, Wiesiek, Gucio, Heniek, Toubi, Balcer, Peptek, Łukasz i Sławek. Dwaj ostatni prezentowali piękne nowe rowerki które widzialem po raz pierwszy. Łukasza cały czarny, Sławka w barwach klubowych. Po szybkich oględzinach rowerków ruszylismy na Kowal bo Kasia z Lasotami jechali do nas z Gostynina. Koło cmentarza dołączył Moluś, Adam i Stasiek z MC. Niezla grupa - 14 osób jak na nadal zimowy wyjazd. Temperatura niewiele ponad zero. Słoneczko dość mile ale i trochę wiaterku. Na początku z Wiesiem odjechalismy głównej grupie na światłach. Potem Magiki trzymali tempo. Przy Sosence poczekaliśmy na główną grupę ale po paru minutach Łukasz nie wytrzymał i przyśpieszył, no i ja za nim. Na płaskim trzymałem się ale pod górkę gdy pociągnął ponad 40 i przyśpieszał odpuściłem. Ostatecznie jego rower nie waży nawet połowy mojego (Eagle z bagażnikiem i bagażem). Potem schowałem się za Heńka szerokimi plecami. W Kowalu poczekaliśmy na resztę ale już wyjeżdzżając z Kowala Stasiek przycisnął i znowuż wyrwaliśmy do przodu. W połowie drogi do Skrzynek spotkaliśmy Kasię, Darka i Sławka. Górale niestety chcieli jechać w drugim kierunku a WTR dalej prosto i tak pojechaliśmy.
Do naszej grupy: Darek, Sławek, Kasia, Moluś, Adam i Stasiek dołaczyli jeszcze Łukasz i Heniek. Stasiek pojechał od razu w las i do domu a Heniek tylko wrócił do Kowala i pojechał do domu bo zaczynał już marznąć. My pojechaliśmy trasą maratonu WTR. Sklep na zakręcie był zamknięty i zjechaliśmy starą trasą do Baruchowa. Po zaopatrzeniu się w sklepie wróciliśmy starą trasą pod górkę. Tam zrozumieliśmy że Kasia musi jechać do domu a my i tak będziemy mieli już wystarczająco kilometrów. Zjechaliśmy więc po raz drugi do trasy i pożegnalismy się z ekipą z Gostynina.
W czwórkę (Łukasz, Moluś, Adam i ja) trasą pojechaliśmy na Kowal. Za Kowalem Łukasz z Molusiem odjechali a ja z Adamem spokojnie kręciliśmy. Adam dzielnie się trzymał jak na pierwszy większy wyjazd po chorobie zimowej. Na koniec jeszcze z Łukszem pojechałem na plac. I do domku. Sporo szarpania na początku ale dobry dłuższy trening. Teraz tylko aby tak trzymać.
76.2km w 3:09 YTD-385km
Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Nie 18:27, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|